Przejdź do treści
Strona główna » Blog psychologiczny » Jakie znaczenie ma wychowanie? Część 3. UNIKANIE

Jakie znaczenie ma wychowanie? Część 3. UNIKANIE

małe dziecko siedzi na drewnianym pomoście. na przeciw niego siedzi duży pluszowy miś.

W psychologii wyróżniamy cztery główne postawy rodzicielskie, które są niepożądane w wychowaniu. Są to:

Błędy wychowawcze rodzica unikającego

Postawa unikająca jak sama nazwa wskazuje polega na świadomym bądź nie, unikaniu dziecka. Rodzic jest mocno skupiony na własnym życiu i „sprawach dorosłych” przez co mało uwagi poświęca dziecku i zbywa każdą prośbę dziecka o uwagę.

Wyobraź sobie scenę, w której 5 letnie dziecko rysuje obrazek. Bardzo chce pochwalić się swojej mamie co narysowało, jednak na prośby dziecka matka nie reaguje. Kolejny raz dziecko prosi „Ale mamusiu zobacz”, na co matka rzucając okiem „No przecież widzę, ładny”. Dziecko doskonale czuje, że matka ani nie zobaczyła dobrze tego obrazka, ani nie uważa go za ładny a powiedziała to dla świętego spokoju, żeby dziecko się odczepiło. Przy powtarzających się takich sytuacjach dziecko nie zechce podejmować wysiłku z braku motywacji, albo zacznie niszczyć swoje dzieła, bo i tak nikomu na nich nie zależy, wyładowując na nich swoją złość na mamę, która nie spełnia potrzeb.

Rodzic ignoruje potrzeby dziecka, spełniając tylko te podstawowe jak fizjologiczne, zapewnienie ubrań i podręczników do szkoły lub elektroniki, żeby dziecko miało się czym zająć. W przekonaniu opiekuna zapewnienie opierunku to wszystko czego dziecko potrzebuje i dziecku pod jego opieką niczego przecież nie brakuje. W gruncie rzeczy nie daje mu tego na czym dziecku najbardziej zależy, czyli wspólnie spędzonego czasu, zainteresowania światem dziecka, troski i opieki emocjonalnej, fizycznej bliskości (np. przytulania).

Niewiele z nim rozmawia, bo nie jest zbytnio zainteresowany światem dziecka lub zasłania się ważniejszymi zadaniami do wykonania. Nie interesują się tym co w szkole, jakich ma znajomych (i czy w ogóle ich ma), czym się martwi a czym cieszy. Postrzega dziecko jak kogoś niżej w hierarchii, kto nie ma nic interesującego do powiedzenia, bo jeszcze życia nie zna, niczego nie rozumie. Generalnie niewiele czasu mu poświęca i nie podejmuje z nim wspólnych aktywności, jak np. zabawa, wyjście do sklepu, spacer po okolicy, wyjście do kina/zoo. Bywa, że pozostawia je pod opieką innych osób, gdyż jest mu tak wygodniej (np. wynajmuje nianię od rana aż do nocy, podrzuca dzieci dziadkom niemal w każdy weekend). Najwygodniejsze byłoby jednak, żeby dziecko po prostu zajęło się sobą samym. Czas poświęcony dziecku jest zastępowany komputerem, tabletem, telefonem, zabawkami, nowymi gadżetami, zakupami, kinem, koleżankami i kolegami, zajęciami dodatkowymi. Czymkolwiek, oby tylko dziecko nie przeszkadzało.

Rodzic często jest przez to wszystko niekonsekwentny w wychowaniu i nie stawia wymagań adekwatnych do wieku dziecka. Nie wymaga, nie stawia granic, nie egzekwuje wywiązywania się z obowiązków albo wymaga zbyt dużej samodzielności, tak jakby dziecko było zaradne na poziomie osoby dorosłej.

Skąd bierze się unikanie? Czemu nie lubię, nie kocham własnego dziecka?

Najczęściej są to mocno zakorzenione przekazy pokoleniowe, mówiące o tym, że dziecka nie można rozpieszczać, dziecko nie może ci wejść na głowę, uważanie że nie warto dziecka słuchać „dzieci i ryby głosu nie mają”. To oczywiście mity. Dziecko, które ma zaspokojone podstawowe potrzeby fizjologiczne, materialne a przede wszystkim emocjonalne, wcale nie ma potrzeby „wchodzić rodzicowi na głowę” cokolwiek to znaczy.

Rodzice mogą mieć przekonanie, że to oni mają być ponad dzieckiem, oni mają rządzić, ale wybierają do tego strategię ignorowania, jakby chcieli przekazać dziecku „jestem bardziej cierpliwy od ciebie, nie ugnę się pod twoimi lamentami”.

Generalnie taka postawa wskazuje na niską inteligencję emocjonalną – czyli niską empatię, mały kontakt z własnymi emocjami, nie rozumienie emocji innych osób. Pewnego rodzaju niedojrzałość emocjonalną rodziców, która nie jest jedynie związana z wiekiem rodziców – młodzi rodzice mogą być bardziej dojrzali emocjonalnie od rodziców po 30-35roku życia, jest to kwestia indywidualna.

U niektórych osób mogą to być własne nieuleczone rany z przeszłości, traumy relacyjne – coś złego działo się w ich domach rodzinnych, szkole, młodości. A może trauma dotyczy samego macierzyństwa/macierzyństwa – osoba nie była gotowa emocjonalnie do podjęcia tej roli, doznała zaburzeń adaptacji przez opór wobec konieczności szerokiego przeorganizowania własnego życia i podporządkowania się roli matki/ojca. A może doświadczenia przed (np. poronienia), w ciąży i wczesnych doświadczeniach rodzicielskich były tak trudne, że odcisnęły w ten sposób piętno na psychice i zachowaniach.

Taka postawa mogła się wytworzyć również na skutek przewlekłego zaburzenia depresyjnego czy lękowego, albo innych zaburzeń zdrowia psychicznego (schizofrenii, zaburzeń osobowości, alkoholizmu).

Jaki wpływ na dziecko ma unikanie go?

Na początku dziecko woła o uwagę, np. poklepuje lub tyka palcami innych, po każdym zdaniu mówi „co nie?”, „prawda?”. Stopniowo jednak zauważa, że to nie przynosi efektów. Może coraz bardziej zamykać się w sobie w poczuciu, że to co mówi, robi jest nic nie warte i nic niewarte jest samo ono. Zaczyna wierzyć w to, że nie warto się starać, nie tylko o kontakt z rodzicem czy innymi ludźmi, ale w ogóle w stosunku o cokolwiek. Porzuca starania. Czuje się bezradne.

Może przepełniać je złość i poczucie krzywdy za to, że było odpychane od rodzica. Nie rozumie tego co się zadziało a winę może przypisać sobie („jestem złym dzieckiem”), co może przełożyć się na czyny autoagresywne, chęć ukarania się.

Może być też tak, że dziecko zacznie się buntować, karać rodzica. Przestanie wykonywać polecenia, nie zważać na zdanie opiekuna, „robić na złość”. Nie ma ochoty na rozmowę, słuchanie tego co mówi rodzić, bo przecież ono samo również nigdy nie zostało wysłuchane. Nie ma wręcz żadnego interesu pomagać rodzicowi w obowiązkach domowych, tłumaczyć się ze swoich działań, informować o swoich planach – z poczucia, że i tak nie zostanie zrozumiane, a w pewien sposób wykorzystane, by tylko spełnić wolę rodzica.

W pewnym momencie rodzic jest zaskoczony – „coś z moim dzieckiem się porobiło!”. Ma pretensje do niego, że się zmieniło. W kłótniach mogą padać do dziecka słowa w stylu „z tobą nie da się rozmawiać!”.  Opiekun nie widzi tego, że sam nie dał przykładu jak rozmawiać, nie nauczył, jak spędzać wspólnie czas, nie dał szansy, by poznać się nawzajem i zbudować relację. Widzi, że to dziecko jest opryskliwe, czepialskie, buntownicze, zamknięte w sobie. Jak możesz wymagać od dziecka, by się przed Tobą otworzyło, gdy Ty nie jesteś zainteresowany jego życiem, uczuciami i potrzebami? Prawdopodobnie sam jesteś zablokowany nawet na własne emocje i potrzeby. Może masz trudności w komunikowaniu się i nawiązywaniu relacji z innymi? To wszystko przekłada się na to, że nie byłeś w stanie przekazać dziecku tego jak właściwie rozwijać takie umiejętności, gdyż sam nie do końca wiesz jak z nich korzystać.

W dorosłym życiu osoby takie są podatne na szybkie odczuwanie frustracji, gdy coś się nie udało, nie wyszło tak jak zakładały, nie dostali tego czego chcieli. Z domu wychodzą z przekonaniem, że są nic niewarci, beznadziejni, nic im się w życiu nie uda. Wierzą w to, że ich życie jest byle jakie i że nic lepszego ich nie czeka. Zbyt szybko się poddają lub w ogóle unikają wyzwań, bo tylko potwierdzą to, że są niekompetentni i nieporadni życiowo. Bywają niezdolni do nawiązywania z innymi kontaktu czy podtrzymywania relacji, bo myślą o sobie, że są za mało ciekawi, atrakcyjni, wartościowi, by inni ich lubili, szanowali czy kochali. Uganiają się za aprobatą innych, bo brakowało im bliskości, docenienia i podziwu ze strony rodziców. Zakładają konta w mediach społecznościowych, by się dowartościować i swoją wartość liczą ilością polubień pod zdjęciami czy opublikowanymi postami. Może też chętnie się podporządkowują innym, są zbyt ulegli i biorą na siebie dużo więcej niż powinni. Wpadają w stany depresyjne. A może być też tak, że złoszczą się na innych, w poczuciu że nikt nigdy ich nie docenia i inni ludzie są niewdzięczni, niewarci kontaktu z nimi. Tak czy inaczej ich umiejętności społeczne mogą być na stosunkowo niskim poziomie, co nie ułatwia codziennego życia i realizowania zadań człowieka dorosłego (np. praca zawodowa, założenie rodziny, relacje przyjacielskie, spełnianie marzeń).

Jak się zbliżyć do dziecka? Jak polubić własne dziecko?

Stopniowo i cierpliwie budować zaufanie. Zacząć od zainteresowania się światem dziecka, propozycjami by wspólnie spędzić czas tak, jak chce tego dziecko. Warto pokazać  mu, że jest się po jego stronie, np. w sprawach szkoły, trudności rówieśniczych. Wierzyć w to co mówi dziecko. Umiejętnie stawiać granice, w których dziecko poczuje się bezpiecznie, np. nie wychodzisz w nocy z domu, przyjadę po ciebie jeśli trzeba; nie wagarujesz a za to wspólnie ustalimy dla ciebie nagrodę, która cię do tego zmotywuje i konsekwencje jeśli złamiesz zasadę.

Odbudowa relacji może trwać bardzo długo. Jeśli jest to bardzo trudne, warto zgłosić się na terapię rodzinną, najlepiej do psychoterapeuty w nurcie systemowym. Pomóc może również zmierzenie się z własnymi osobistymi problemami, np. leczenie zaburzenia. Jeśli niepewnie czujesz się w roli matki/ojca, może skorzystasz z warsztatów umiejętności wychowawczych? Tam nabędziesz podstawowe umiejętności, które pozwolą na wyznaczanie granic, radzenie sobie z frustracją i innymi emocjami czy organizowanie wspólnego czasu i zrozumienie potrzeb dziecka w danym wieku 😉

Dla zainteresowanych – prawdziwa historia

“Kiedyś było mi bardzo przykro, że mama nie spędza ze mną za dużo czasu. Pamiętam głównie, że musiałam się prosić, żeby mnie posłuchała bo głównie mówiłam do samej siebie. Mama po prostu wychodziła z domu zamykając drzwi przed nosem, mówiła „później! Jak wrócę”. Tata z reszta podobnie, ciągle pracował. Dziwne było dla mnie to, że mama nie zabierała mnie nawet na zakupy. Nawet ubrania dla mnie kupowała na oko. Niby mi niczego nie brakowało w dzieciństwie, ale jakoś nie mam też fajnych wspomnień.

Kiedy dorastałam moim problemem było to, że nie potrafiłam zagadać do ludzi, odpowiedzieć na proste pytania tak, żebym była z tego zadowolona. Nawet przedstawienie się innym sprawiało mi trudność i chyba wolałam wersję bezosobową. Nie mogłam uwierzyć w to, że ktoś może się interesować moją osobą, widzieć we mnie wartość. Nie umiałam przyjmować komplementów, zaprzeczałam im od razu. Byłam strasznie zakompleksioną i zamkniętą nastolatką. Wydawało się, że wszystko jest ok., bo rozmawiałam z innymi, śmiałam się, ale pod tym wszystkim krył się lęk o to, czy ja naprawdę jestem lubiana? Czy nie jest tak, że inni śmieją się za moimi plecami z tego jaka jestem i co robię? Bałam się, że inni mnie oceniają i nie zechcą ze mną wchodzić w kontakt. W dorosłym życiu też się tego bałam. Gdy szukałam pracy, nikt nie chciał mnie zatrudnić, bo od razu było po mnie widać, że jestem zalękniona a moje poczucie wartości jest jak wycieraczka do butów. Nie potrafiłam się nawet przedstawić. O zareklamowaniu się nawet nie mówmy. Z każdej rozmowy rekrutacyjnej wracałam zdołowana. Do tej pory mam problem, gdy muszę się komuś przedstawić. Gdy spotykam się z kimś pierwszy raz czuję się niepewnie, bo co mam o sobie powiedzieć? Myślę sobie, że jestem przecież szarą, nieciekawą osobą, co odbiera mi pewność siebie. Boję się przyznać do tego co mnie interesuje, bo ktoś mnie wyśmieje, albo okaże się, że jednak nie jestem w tym dobra. Z resztą nie potrafię się czymkolwiek pochwalić, bo jest tyle osób, którym to wychodzi dużo lepiej, a ja nie mam aż tylu sukcesów. Przechwalanie się też jest przecież nieładne, niemile widziane. Nie chcę uchodzić za osobę zadufaną w sobie. Tak naprawdę chyba nie wiem dokąd zmierzam, czego chcę.”

P.S. polecam filmik z kampanii “Wielka Moc” Stowarzyszenia Moc Wsparcia. Link znajduje się tu: WIELKA MOC Ukazuje on trzy różne postawy rodzicielskie: wspierającą, nadmiernie chroniącą i unikającą. To są słowa opisujące kampanię:

Kampania „Wielka Moc” ma na celu zwrócenie uwagi na budowanie bezpiecznej więzi rodzic-dziecko. Więź z rodzicem to relacja dwustronna, która ma wpływ na zachowanie dziecka w ciągu całego życia. Wczesne bezpieczne doświadczenia więzi mają wpływ na późniejszy społeczny i emocjonalny rozwój dziecka poprzez oddziaływanie na: rozwój mózgu; sposób reagowania na doświadczane emocje; oczekiwania i sposób reagowania w bliskich relacjach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie przez Julię Skibińską Twoich danych osobowych podanych w formularzu, zgodnie z Polityką prywatności. Dane te będą przetwarzane wyłącznie na potrzeby obsługi Twojego komentarza, a zgodę na ich przetwarzanie możesz wycofać w dowolnym momencie.