Ktoś Ci bliski ma depresję? Chcesz coś zrobić, ale boisz się zaszkodzić? Ciągle się zastanawiasz i analizujesz to, co w tym pomaganiu może pójść nie tak. Aby zmniejszyć Twoje poczucie odpowiedzialności czy obawy, przewrotnie pokażę Ci, jak wygląda nieumiejętna pomoc, a raczej szkodzenie osobie w depresji.
Wyobraź sobie, że mam depresję. Czytając poniższy tekst porównaj swoje wizje, jak Ty byś mi pomagał/pomagała, a jak podchodzą do mnie i próbują pomóc mi inni wokół mnie.
Ma depresję, czy to jej wymysł?
Czy pisałam już kiedyś, że nie cierpię listopada? I połowy grudnia? Często też stycznia? A raz na rok lutego? Ach, to przecież tylko takie „moje marudzenie”, nic wielkiego… Zupełnie się nie przejmuj, miej wywalone, bo ja to odgrywam specjalnie. Przecież coś sobie ubzdurałam, bo każdy ma problemy i niech mi się czasem nie wydaje, że jestem jakaś wyjątkowa, biedna i jedyna poszkodowana. Albo liczę na fejm, bo teraz każdy ma depresję i to takie chwytliwe jest. Nieźle to sobie wykombinowałam, bo jak to ładnie opiszę, to będę miała czytelników, obserwatorów, zarobię kupę hajsu i będę się za plecami ze wszystkich śmiać. Ja tylko chcę zwrócić na siebie uwagę. Zrobić wokół siebie szum.
A może oczekuję łaski i litości, grając taką zupełnie bezradną osobę. Nic mi się nie chce i zależy mi, żeby ktoś to za mnie zrobił. Piszę jakieś smuty, zamiast wziąć się za naukę na jutrzejsze kolokwium. Cwana myślę, że będę miała świetne alibi na to, że mi tak słabo poszło, bo przecież tak naprawdę to ja jestem taka idealna pod każdym względem. Manipuluję najbliższymi, żeby potulnie wykonywali to, o co poproszę, bo zagrożę, że się zabiję. A kiedy ktoś inny mnie o coś poprosi, udaję że nie słyszę, bo gapię się durnowato za okno z tępym wyrazem twarzy albo leżę cały dzień w łóżku jak ostatni leń.
Jestem wspaniałą aktorką, bo umiem rozpłakać się na zawołanie. Czasem zrobię awanturę, po czym obrażę się spektakularnie, żeby zrzucić całą winę na Ciebie i cały świat. A kiedy dostanę zaproszenie do znajomych, to odmawiam pod byle pretekstem, bo tak naprawdę jestem wyniosłą osobą i z plebsem się nie zadaję. W ogóle uważam, że świat jest dla mnie za mało atrakcyjny i nie jest w stanie spełnić moich oczekiwań.
Twoje myślenie o mnie, przekłada się na moje funkcjonowanie.
Może nie powiesz mi tego wprost, ani nie dowiem się z obcych ust, że tak o mnie myślisz. Pewnie jesteś obcą mi osobą lub znamy się tylko powierzchownie i na ulicy powiesz mi „dzień dobry!” lub „cześć!”. Ale musisz zdawać sobie sprawę, że możesz swoje poglądy przekazywać także sposobem, w jaki na mnie patrzysz, gestami lub półsłówkami.
A mi wiele nie trzeba, żeby zinterpretować to jako Twoją niechęć wobec mnie. Czuję się przez to gorsza i poniżona, bo nie mam prawa czuć się źle. Zauważam, że nie dajesz mi na to przyzwolenia. Nie rozumiesz tego co czuję. Nie wiesz co przeżywam. Czuję się obco i nabieram pewności, że nie pasuję do tego świata, gdzie wymaga się ode mnie czego innego. Ludzie są mi nieprzychylni, a świat zbyt zagrażający, aby w nim funkcjonować. Dlatego na Twoje własne życzenie zejdę Ci z oczu. Tak dam Ci powód do tego, żebyś myślał o mnie, że jestem leniem, manipulantką czy mazgajem. Boli mnie to, ale nie umiem się obronić, wytłumaczyć, pokazać, że się mylisz, a ja naprawdę cierpię i potrzebuję pomocy. Z resztą pewnie mój punkt widzenia i uczucia wcale Cię nie obchodzą. I dobrze, w moim własnym świecie będzie mi lepiej.
Jak ją pocieszyć?
Jeśli masz troszkę więcej zrozumienia i empatii, albo jesteś trochę bliżej ze mną związany i nawet od czasu do czasu Cię obejdzie to co u mnie słychać, to zauważysz, że chyba coś niedobrego się dzieje, zaczniesz szukać przyczyn, będziesz mnie pocieszać i dawać odkrywcze rady. „Weź się w garść”, „inni mają gorzej”, „musisz jakoś to przetrwać”, „do roboty byś poszła, bo to pewnie przez brak zajęcia ci głupoty do głowy przychodzą” ,„widać brakuje ci zajęcia”, „to przez siedzenie w domu”, „wychodź do ludzi”, „pewnie masz dużo problemów”, „co się stało? Bo coś musiało się stać. Czemu nie chcesz powiedzieć?”, „każdy czasem się czuje gorzej”, „to minie”, „tak, ta pogoda jest okropna…”
Naprawdę myślisz, że takim gadaniem mi pomożesz? Jedyny efekt jaki osiągniesz to zdenerwujesz mnie i zniechęcisz do kontaktu z Tobą. Czuję się niezrozumiana. Próbujesz mi wmówić, że to co czuję jest nieważne, to błahostka i wcale to nie jest problem, że nie powinnam się tym przejmować. Dajesz mi do zrozumienia, że jestem za słaba i nie umiem się o siebie zatroszczyć. A wyjście ze stanu przygnębienia jest takie proste, ot tak na pstryk. Spomiędzy wierszy umiem wyczytać, że tak naprawdę nie masz dla mnie czasu i cierpliwości.
Domyślam się, że to może przez brak wiedzy, doświadczenia i z poczucia bezradności. Tłumaczę sobie, że się o mnie troszczysz i martwisz moim stanem. Widzę, że chcesz pomóc, abym poczuła się lepiej, wyszła z tego stanu i znów stała się uśmiechniętą dziewczyną. Ale chcesz tego za szybko. Chcesz aby efekt pojawił się natychmiast. A ja jestem chora i cierpię. Uznaj to. Powrót do zdrowia trwa określony czas, a przede wszystkim wymaga odpowiedniego leczenia.
Zrobię to za nią, bo ma depresję.
Jeśli jestem Ci bardzo bliską osobą i czujesz, że musisz się mną zaopiekować, to robisz dla mnie bardzo dużo. Gotujesz, sprzątasz, pierzesz, prasujesz, zmieniasz pościel, odbierasz moje telefony, tłumaczysz innym, że teraz mam trudny czas. Czujesz się bardzo dobrze w moim domu i moim życiu…
Nie pozwalasz mi zrobić koło siebie nic, choć nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo tak bardzo chcesz mi pomóc i ulżyć w trudnościach. Wiem że nie robisz tego świadomie, ale sprawiasz, że czuję się jeszcze bardziej bezwartościowa, a moje położenie beznadziejne, więc po co się starać, może po prostu powinnam zniknąć i nie robić nikomu kłopotu z tym sprzątaniem i gotowaniem.
Zrobimy coś przyjemnego, to zapomnisz o smutkach
Kiedy jesteś naprawdę bardzo zdeterminowany, to wierzysz, że przyjemne zajęcia to jest coś, czego mi potrzeba. Dlatego ciągle główkujesz i wymyślasz przeróżne aktywności:
– Może pójdziemy na spacer/basen/rower/tenis/do kina/teatru/na koncert/do znajomych/do rodziny/a może do…”
– d*py! – kończę za Ciebie, nie mogąc już tego słuchać…
Doceniam Twoje starania, naprawdę cieszę się, że się angażujesz, jesteś zainteresowany, ale nie potrafię tego w żaden sposób okazać.
Wpadasz na pomysł, że zaprosisz znajomych i zorganizujesz małe przyjęcie. Uważasz, że potrzebna jest mi teraz rozrywka. Myślisz, że jak wypiję kilka drinków lub lampek wina to zapomnę o smutkach. Liczysz, że pod wpływem % moje zachowanie wróci do normy. Niech będzie... nie ucieknę przecież z domu skoro ktoś ma do mnie przyjść. Nie szykuję się jakoś specjalnie, bo nie czuję nastroju. Koleżanki pytają, co mi jest i wracamy do punktu z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, oczywiście w wydaniu cioci dobra rada. Sączę bezwiednie wino i jest mi nawet w miarę komfortowo, nawet się uśmiecham, rozmawiam. Ty myślisz, że w końcu Ci się udało wykrzesać ze mnie optymizm i pożegnać smuteczki.
Następnego dnia zauważasz, że nie jest lepiej, lecz jeszcze gorzej. Na moją depresję nałożył się jeszcze kac. Kac z upojenia alkoholowego i kac moralny, bo zostałam zmuszona do picia i robienia czegoś niezgodnie z sobą. Próbujesz jeszcze kilku sztuczek wyrwania mnie z depresji, ale wszystkie kończą się podobnie. Chcę żebyś dał mi wreszcie spokój ze swoimi szalonymi pomysłami, bo one mnie bardziej męczą i wprawiają w poczucie winy wobec Ciebie. Czuję się taka niewdzięczna.
Zrobię tak, że odechce jej się tego focha
W końcu myślisz sobie, że mnie przechytrzysz. Kiedy wstaję na chwilę z łóżka udając się za potrzebą do łazienki, Ty szybko ścielisz łóżko i rozsiadasz się na nim. Jestem na Ciebie zła i rozżalona, że nic nie rozumiesz i dla Ciebie wszystko jest takie proste. W mojej głowie pojawia się myśl zgładzenia Ciebie razem z tym nieszczęsnym łóżkiem. Wzruszam tylko ramionami i unoszę brew, bo nie mogę wyjść z podziwu dla Twojego sposobu rozumowania, że ma mnie to popchnąć do działania. Nie przewidujesz, że mogę się położyć na podłodze, stole czy wycieraczce i będzie mi równie wygodnie i równie wszystko jedno.
Ty opadasz już z sił, zaczynasz się denerwować, bo ileż można się tak mazgaić. Irytuje Cię mój upór w tkwieniu w tym samym miejscu. Nie wiesz co jeszcze mógłbyś zrobić. Krzyczysz na mnie, potrząsasz mną, próbując mnie sprowokować do zaangażowania się w to co się dzieje. Myślisz, że to będzie w stanie mnie pobudzić do życia. Ja patrzę wtedy na Ciebie, czując jedynie nienawiść co Ciebie i do siebie samej, za wszystkie krzywdy jakich doświadczyłam od tego świata. Zamykam się w sobie jeszcze bardziej, bo straciłam do Ciebie zaufanie. Płaczę jeszcze bardziej, cierpię jeszcze mocniej, bo straciłam bezpieczny grunt.
Pokazujesz po sobie rezygnację, a ja odbieram to jako dowód na to że jestem odmieńcem. Jestem nienormalna. Nie rozumiem tego co się ze mną dzieje, bo już wszystko zawiodło. Co ze mną jest nie tak? Zaczynasz popierać teorię spiskową z początku tekstu. Poddajesz się i odchodzisz, myśląc „a rób sobie co chcesz”, zostawiając mnie z moim własnym przekonaniem, że jednak jest aż tak ze mną źle, że już nikt i nic mi nie pomoże. Nikt nie chce mnie i ja już nie potrzebuję nikogo. Chcę przestać istnieć…
…
Zauważ, że Twoje działania i podejście mają ogromne znaczenie – mogą pomóc, ale mogą też bardzo zaszkodzić. Czy w ogóle zauważasz, że bliska Ci osoba ma depresję? Jeśli tak, to już duży krok w kierunku dobrego pomagania za Tobą. Wiedz, że poza zauważeniem objawów depresji u kogoś bliskiego, ważne są intencje. Czy chcesz dobrze dla osoby, która ma depresję? Jeśli tak, połowa sukcesu za Tobą. Przeczytałeś/przeczytałaś ten tekst więc już wiesz co nie działa, co szkodzi – kolejna cegiełka na Twoim koncie.
Teraz zerknij do innych wpisów o depresji, by pogłębiać swoją wiedzę i pomagać skuteczniej. Szczególnie zapoznaj się z tymi tekstami: Jak pomóc osobie w depresji lub kryzysie psychicznym? Jak pomóc innym w kryzysie psychicznym lub żałobie?
Pozdrawiam,
Julia!