Przejdź do treści
Strona główna » Blog psychologiczny » Moje sposoby na poradzenie sobie z nagromadzonym napięciem

Moje sposoby na poradzenie sobie z nagromadzonym napięciem

mężczyzna na tle ściany z cegieł. siedzi na kanapie rozmawiając przez telefon. obok leży otwarty laptop. mężczyzna spogląda na niego. drugą ręką podpiera głowę

Zaakceptuj, że bywa źle

Chcesz płakać – płacz. Chcesz krzyczeć – krzycz. Uzewnętrznianie emocji jest właściwe i uznawane jest za jedno ze strategii radzenia sobie z problemami.

Więcej na ten temat tu: Jak sobie radzić z problemami?

Ja dowiedziałam się tego od pani psycholog, która pomagała mi się uporać z tym co sobie skrzętnie uzbierałam. Do tej pory mam tak, że kiedy nagromadzą się we mnie napięcia dnia codziennego czy przyjdzie jakiś bardzo trudny, wymagający dla mnie okres, potrzebuję czasu, by do mnie dotarło, że coś się dzieje i wymaga to mojej uwagi. W zależności od sytuacji zajmuje to różną ilość czasu. Czasem potrafię jeszcze długo funkcjonować spychając zadbanie o siebie na dalszy plan, a czasem ta potrzeba uderza we mnie dość szybko odsuwając ode mnie wszystko inne na co już nie mam siły. Następuje kryzys emocjonalny i motywacyjny. I ja to akceptuję. Nie jest mi to na rękę, nie jest mi z tym wygodnie, nie lubię tego, nie zgadzam się na to, by to do mnie wracało, ale kiedy już przyjdzie taki stan obniżonego nastroju, biorę go takim jaki jest. Nie wypieram, nie walczę, nie odwracam się od tego zajmując się na siłę czymś innym. Tym różni się akceptacja od aprobaty. Wierzę, że jest w tym jakiś sens, stoi za tym jakaś przyczyna.

Najczęściej taki kryzys woła do nas:

“Hej! Zapomniałaś zadbać o siebie. Ja jestem po to, by Ci przypomnieć o Twoich potrzebach. Przełączam Cię na tryb nieosiągalny dla innych.”

Każdy epizod jest inny i niesie ze sobą inne symptomy. Zmusza nas do zastanowienia się nad tym co jest dla nas ważne i w którym momencie przegięliśmy, biorąc na siebie zbyt dużo, czy to obowiązków czy słów innych na nasz temat.

Daj sobie przestrzeń na przeżycie trudnych emocji

Często jest tak, że doskonale wiemy, że kiedy dopada nas infekcja, mamy prawo czuć się źle, jesteśmy zmęczeni, ospali, obolali, rozdrażnieni itp. Ale kiedy nasza psychika jest przeciążona niekoniecznie pozwalamy sobie na „wychorowanie”, a przecież tak samo mamy prawo czuć się gorzej. Możemy być ospali, osowiali, smutni, rozdrażnieni, płaczliwi, obolali, nieskoncentrowani na tym co na zewnątrz, apatyczni. Tak psychika broni się przed kolejnymi wstrząsami – wprowadza nas w stan skoncentrowania do wewnątrz, na sobie. Sprzyja temu szczególnie emocja smutku. W ten sposób możemy paradoksalnie nawiązać ze sobą lepszy kontakt, wzmocnić samoświadomość. Odczuwanie trudnych emocji to nic niepokojącego.

Zobacz wpis: Dlatego nie powinniśmy określać emocji jako negatywne!

Zwolnij tempo, odłóż część obowiązków na inny czas lub poproś innych o pomoc. Daj sobie kilka dni na regenerację. Siły psychiczne też muszą mieć czas, by się naładować i wzmocnić.

W czasie dużego kryzysu izoluję się od bodźców i ludzi, dużo śpię, łatwo się irytuję, przygnębiam czy wzruszam. Podczas terapii zrozumiałam, że wrażliwość to nie jest moje przekleństwo lecz dar. Wcześniej traktowałam ją jak intruza. Walczyłam, by to z siebie wykorzenić. Bezskutecznie. Myślałam, że ludzie tylko czekają by zranić kogoś, kto pokaże swoją wrażliwość i podzieli się swoim wnętrzem. Moje myślenie się zmieniło, bo nie miałam już sił chować się za przebraniem. Najpierw pozwoliłam sobie na odczuwanie i uzewnętrznianie emocji.

Wrażliwość to nie tylko uzewnętrznianie emocji, jak się większości kojarzy. Dzięki niej możliwe jest lepsze rozumienie świata i innych ludzi przez umiejętność obrania innego punktu widzenia. To również odczuwanie tego co niewidoczne, a przez to lepsze relacje z innymi, kiedy pozwolimy sobie na ich budowanie. Wrażliwość to nieocenianie pochopnie, dawanie wsparcia tym, którzy go potrzebują i gotowość by je przyjąć gdy jest trudno.

Daj sobie wsparcie

Często myślimy, że wsparcie możemy otrzymać z zewnątrz, że to inni mogą nas pocieszyć, wesprzeć dobrym słowem. Oczywiście posiadanie sieci wsparcia w postaci bliskich osób, na których można liczyć jest bardzo cenne i wspierające. Dlatego staraj się pielęgnować swoje relacje i pamiętaj o tych osobach, do których możesz zadzwonić, napisać kiedy jest trudno. Wbrew temu co może Ci się wydawać ludzie lubią pomagać innym, czuć się potrzebnymi. Pomyśl, że bliscy cierpią razem z Tobą kiedy jest Ci źle i w tym cierpieniu możecie się zjednoczyć i przegadać wspólnie trudności, być może znajdując rozwiązania dla codziennych sytuacji, które Cię napinają. Korzystaj więc z ich pomocnej dłoni.

Pomyśl także o tym: Dlaczego by nie dawać wsparcia samemu sobie? Wsparcie to nie udzielanie rad i pocieszanie w stylu „będzie dobrze” wsparcie to obecność w tym co jest, nawet jak jest źle. Dlatego nie uciekaj. Bądź ze sobą.

Pomyśl o tym czego oczekiwał_a byś od przyjaciela_ółki. I daj to sobie sam_a.

Nic nie musisz!

Kiedy zainwestuję jeden dzień w obniżony nastrój, czyli pozwolę sobie poleżeć, popłakać, porozmyślać nad tym jakie to wszystko jest trudne, głupie, bez sensu (tak, od tego nie uciekniemy w trudnej chwili, ważne, by się temu nie poddawać bezwiednie i nie wchodzić za głęboko), następnego dnia czuję się znacznie lepiej, lżej.

Może u Ciebie ta przestrzeń na odczucia również przyniesie efekt katharsis i poczujesz się lżej. Odłóż więc wszelkie obowiązki i powinności, szczególnie te, które narzucasz sobie sam_a.

Powtarzaj sobie w tym trudnym czasie “Nic nie muszę”. Zastanów się zamiast tego co wymuszone nad tym czego potrzebujesz, czego chcesz, na co czujesz ochotę. Pomyśl o tym, co się stanie kiedy odłożysz każdą z powinności na później, albo całkowicie ją sobie odpuścisz. Zazwyczaj nie jest to nic strasznego. Kiedy naprawdę jesteś przyparty_a do muru, wykonaj to co absolutnie najważniejsze, wszystko inne odłóż na jakiś czas na bok. Niech priorytetem będzie Twoje samopoczucie, zdrowie, dobrostan, powrót do równowagi.

Przygotuj się na długą podróż do akceptacji

Czas powrotu do równowagi uzależniony jest od intensywności przeżyć i trudności problemu, który przed nami stoi i doświadczenia w przeżywaniu trudności, a raczej pozwalaniu sobie na to, by czuć się od czasu do czasu nie w formie, bo to jest coś zupełnie naturalnego dla człowieka, a coś czego musimy się na nowo stopniowo uczyć, kiedy przez wiele lat nie dopuszczaliśmy do siebie takiej możliwości. To nie działa na pstryknięcie palcami. To co było zaniedbywane przez długi czas, wymaga podobnie długiego czasu, by to naprawić. Ale może dzięki temu szanujemy swoje życie psychiczne bardziej? Ale nigdy nie jest za późno by ulepszyć swoje życie 😉

U mnie po wyrzuceniu napięcia, następuje faza mobilizacji. Jestem gotowa by działać, stawić czoła problemowi i wypełniać swoje obowiązki, te najważniejsze, nie wszystkie na raz. Stopniowo, powoli, wybierając coś łatwiejszego na rozruch. Oczywiście nadal odczuwam różne emocje, sygnały z ciała, wędrujące po głowie przeróżne myśli. Tak jest, to normalne. Nie da się całkowicie odsunąć emocji i myśli na bok. One zawsze nam towarzyszą. Ale nie miejmy ich za wrogów lecz przyjaciół, którzy pomagają nam funkcjonować, dbają o to co teraz jest dla nas najważniejsze

O funkcjach emocji pisałam: Po co nam emocje?

Kiedy już wykaraskamy się z nagromadzonych codziennie stresów, zadbajmy o to, by każdego dnia robić coś, co nas odpręża. Choć przez chwilę. Idealne byłoby spędzanie czasu z przyjaciółmi, pisanie dziennika, relaksacja czy uprawianie aktywności fizycznej, które skutecznie rozładowują napięcia.

Powiedz jakie rady z tego tekstu zabierzesz ze sobą?

Pozdrawiam,
Julia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Publikując komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie przez Julię Skibińską Twoich danych osobowych podanych w formularzu, zgodnie z Polityką prywatności. Dane te będą przetwarzane wyłącznie na potrzeby obsługi Twojego komentarza, a zgodę na ich przetwarzanie możesz wycofać w dowolnym momencie.